Na tym polega różnica między psem a człowiekiem

Trochę już ochłonęłam więc opowiem Wam moją historię. W 2010 roku w Służbie Więziennej powołano rzeczników prasowych dyrektorów okręgowych. Jednym z nich byłam ja. On też nim był w innym okręgu. 

Większość z nas miała masę pomysłów na siebie i PR w podległych okręgowi jednostkach. Zaczęliśmy się spotykać, szkolić, wymieniać poglądami. Chcieliśmy zmian centralnych. Kilka osób wyraźnie się wyróżniało w swej aktywności. Między innymi ja i on. Kiedy dyrektor generalny zaproponował mi pracę w centralnym zarządzie brakowało mi kogoś takiego jak on i choć ówczesny kierownik nie chciał go w zespole, udało mi się przekonać i jego i kierownictwo wyżej. Bardzo się cieszyłam, kiedy został przeniesiony. Świetnie się razem pracowało. Potem ja awansowałam i w konsekwencji zostałam mianowana na stanowisko dyrektora biura. Nadal było dobrze. Mogłam na niego liczyć i on na mnie też. Był moment, kiedy szef za odmowę proponowanej funkcji w centrali, chciał go przenieść. Broniłam go jak mogłam by został. Mieliśmy niemało zawirowań związanych z uprzednimi rządzącymi z MS. Ja tych poleceń, przeprowadzanych zmian, narzucania nieracjonalnych decyzji nie wytrzymałam. Może moja słabość, choć wydawałoby się, że jestem silną kobietą. Zachorowałam. Musiałam się leczyć. Odeszłam ze służby. Ale będąc na emeryturze nadal formacja ta wydawała mi się bliska, bo tyle udało mi się dla niej i jej wizerunku zrobić. Po roku poczułam się nieco lepiej. Założyłam własną firmę szkoleniową. Oprócz doświadczenia i dotychczasowej wiedzy dołożyłam nową. Podjęłam dwa kierunki studiów dyplomowych. On w tym czasie awansował na dyrektora biura, na które to stanowisko, protegowałam go. Potem awansował jeszcze wyżej. Pomyślałam, że mam dużo do zaoferowania mojej formacji. Tak dobrze znam jej specyfikę i jeszcze przygotowane przeze mnie programy szkoleń, które bardzo by się teraz przydały. Dostałam zielone światło w MS, także na więcej niż same szkolenia. Zadowolona spotkałam się z nim. I choć zdarzyło się wcześniej, że nie odbierał ode mnie telefonów, nie wyraził zgody na cykl filmowy o kobietach w służbie, który miałam współprowadzić, to i tak nie wierzyłam, że mógłby taki być, chcieć mnie usunąć zupełnie na bok i to na każdym polu współpracy, którą zaproponowałam. Spotkanie było jedną z najtrudniejszych sytuacji jakie przeżyłam w życiu. Usłyszałam, że nie jestem potrzebna, że na żadną aktywność w służbie mi nie pozwoli, że jest zdania, że jak ktoś odszedł ze służby nie powinien mieć do niej powrotu. I tak zostałam wyrzucona poza obszar, który był i jest mi bliski. I to przez kogo? Przez mojego kolegę, nawet więcej, jak mi się kiedyś wydawało – przyjaciela. Teraz nawet nie macie pojęcia jak jest mi przykro. I mogę tłumaczyć go obawami przed moim powrotem, słabością, zmianą postawy wynikającą ze stanowiska, nie mogę uwierzyć, że mógł mnie tak potraktować. Ale jak to powiedział kiedyś Mark Twain – „Jeśli przyjmiesz do siebie zabiedzonego psa i sprawisz, że zacznie mu się dobrze powodzić - nie ugryzie cię. Na tym polega zasadnicza różnica między psem a człowiekiem.”

 

kobieta z pieskiem