Czy człowiek rodzi się zły? Refleksje o granicach, przemianie i resocjalizacji
Czy człowiek rodzi się zły? Czy zło to coś, co mamy zapisane w genach, czy może coś, co powoli kiełkuje w odpowiednich (a raczej nieodpowiednich) warunkach? Pracując z osobami osadzonymi, wielokrotnie zadawałam sobie to pytanie. I za każdym razem odpowiedź brzmi podobnie: nie rodzimy się źli – ale wszyscy nosimy w sobie potencjał zarówno dobra, jak i zła. To, które z nich przejmie kontrolę, zależy od wielu czynników – środowiskowych, psychologicznych, społecznych, a czasem także biologicznych.
Korzenie zła: czego nam zabrakło?
Zło rzadko pojawia się znienacka. Wyrasta z braku – miłości, akceptacji, bezpieczeństwa, sprawczości. Bardzo często spotykam osoby, które nigdy nie doświadczyły troski, a ich jedynym językiem był gniew i przemoc. Zło bywa sposobem na przetrwanie – mechanizmem radzenia sobie z bólem, odrzuceniem, brakiem sensu.
Niektórzy ludzie żyją z nierozpoznanymi zaburzeniami osobowości, które od dziecka wpływają na ich zdolność do budowania relacji i rozpoznawania norm społecznych. W innych przypadkach pojawiają się uzależnienia, choroby psychiczne, utraty kontaktu z rzeczywistością – wszystko to są czynniki, które mogą zniekształcać ludzkie wybory i popychać do czynów, których nie sposób w pełni zrozumieć bez kontekstu.
Żal i odpowiedzialność – czy osadzeni naprawdę żałują?
Szczery żal istnieje – ale nie przychodzi łatwo. Żałować naprawdę to nie tylko powiedzieć „przepraszam” – to stanąć twarzą w twarz z tym, co się zrobiło, i kim się było w tym momencie. To bardzo trudny proces, wymagający odwagi i świadomości. Wielu skazanych nie jest w stanie tego zrobić, nie dlatego, że nie chcą – ale dlatego, że brakuje im języka, narzędzi, doświadczenia refleksji.
W przypadku osób uzależnionych lub chorych psychicznie żal bywa utrudniony lub opóźniony – dopóki człowiek nie odzyska kontaktu ze sobą, trudno mówić o odpowiedzialności.
Czy zło pojawia się nagle? Nie – to zawsze proces
Zło nie eksploduje bez przyczyny. To, co wygląda jak nagły wybuch – zbrodnia, akt przemocy – zazwyczaj ma długą historię. Zaczyna się od drobnych przesunięć granic, od usprawiedliwiania małych rzeczy. Z czasem sumienie cichnie, a wewnętrzne „nie” zamienia się w „może to nie takie złe”. Próg wrażliwości się przesuwa, aż przekroczenie granicy staje się normą. Gdy człowiek nie ma obok siebie nikogo, kto by go zatrzymał – łatwo przestaje się orientować, w którym momencie przekroczył punkt bez powrotu.
Zło z wyrachowania a zło z impulsu – co jest groźniejsze?
Zło popełnione z zimną krwią i zło popełnione w emocjonalnym afekcie to dwa różne mechanizmy. To pierwsze – zaplanowane, cyniczne – bywa społecznie bardziej niebezpieczne, bo trudniejsze do wykrycia. Zło z impulsu – często gniewne, dramatyczne – bywa brutalne, ale czasem jest też wynikiem jednej chwili utraty kontroli.
W pracy z osobami osadzonymi często spotykam tych drugich – ludzi, którzy nie umieli poradzić sobie z emocją, nie znali innych strategii, byli w stanie kryzysu. Wśród nich nie brakuje osób uzależnionych, dla których agresja to nie wybór, a efekt zaburzonej chemii mózgu.
Czy można przewidzieć, że ktoś zejdzie na złą drogę?
Sygnały ostrzegawcze pojawiają się często dużo wcześniej, niż nam się wydaje. Dziecko, które nie reaguje na krzywdę innych. Młody człowiek, który nie czuje winy. Brak więzi, impulsywność, silna potrzeba kontroli, poczucie wykluczenia – to wszystko można zauważyć. Problem polega na tym, że te znaki są bagatelizowane, lekceważone, tłumaczone „trudnym charakterem” albo „buntowaniem się”.
Oczywiście nie każde zachowanie problemowe prowadzi do przestępstwa. Ale tam, gdzie w grę wchodzą zaburzenia psychiczne, uzależnienia i brak wsparcia – ryzyko rośnie. I warto je dostrzegać jak najwcześniej.
Czy resocjalizacja ma sens? Kiedy jest możliwa?
Nie każdy człowiek się zmieni. Ale wielu może – pod warunkiem, że spełnione zostaną trzy warunki:
- Skazany naprawdę chce się zmienić.
- Osoba pracująca z nim – wychowawca, psycholog, terapeuta – wierzy w tę zmianę i ma gotowość towarzyszenia w niej.
- System daje odpowiednie narzędzia – programy, czas, stabilne środowisko.
W Polsce resocjalizacji nie sprzyja ani przeciążenie systemu, ani zmieniające się podejścia wraz ze zmianami politycznymi. Zamiast długofalowej strategii – mamy niepewność, braki kadrowe i wiele działań pozorowanych.
Zło nie znika – ale można je zatrzymać
Nie da się cofnąć zła, które zostało wyrządzone. Nie da się wymazać cierpienia ofiar. Ale można zatrzymać ten proces w kolejnym pokoleniu. Można sprawić, że ktoś, kto kiedyś krzywdził, nie zrobi tego więcej. Można pomóc odzyskać człowieczeństwo.
To trudna praca – i nie zawsze zakończona sukcesem. Ale warto ją podejmować. Bo jeśli zakładamy, że nikt się nie zmieni – odbieramy sobie i innym szansę. A przecież nie o to chodzi w sprawiedliwości
płk Elżbieta Krakowska